Coś jest chyba nie tak

1
Hejka dziewczyny. Tak się zaczynam zastanawiać, czy pomału czasem nie zaczynam mieć problemu. Chodzi o to, że każdego dnia chodzę teraz ubrana w damskie ciuchy. Wprawdzie tylko leginsy lub dżinsy, pełna bielizna, rajstopy, koszulka, bluza lub sweter oraz trampki. Oczywiście odpowiednio dobrane żeby dzieci nie domyśliły się. W każdym razie zaczynam dostrzegać, że tak dobrze się z tym czuje, tak emocjonalnie idealnie dopasowana, że zaczynam się zastanawiać czy to czasem nie przerodzi się prędzej czy później w transseksualizm? Jak myślicie? Ostatnio się przyłapałam że zaczynam coraz częściej używać „odpowiednich zaimków”. Garderobę powiększyłam wręcz kosmicznie. Zaczynam stosować kremy, tusz do rzęs codziennie w wersji delikatnej, tak samo usta. I czuję się fantastycznie. Taka spełniona. Jakoś nie ciągnie mnie do męskich ubrań. Wręcz zaczynają mnie odpychać. Proszę wyraźcie swoje zdanie. Jestem bardzo ciekawa.

Re: Coś jest chyba nie tak

2
Sandra pisze: 13 gru 2024, 17:06 zaczynam się zastanawiać czy to czasem nie przerodzi się prędzej czy później w transseksualizm?
"Transseksualizm" to przestarzałe słownictwo, wycofywane między innymi dlatego że próbowało wprowadzić sztuczny podział. Transpłciowość to spektrum. Nie ma sztywnej granicy pomiędzy osobami które chcą się "tylko przebierać" a tymi u których istnieje nienormatywna tożsamość płciowa. Granica jest płynna i tak naprawdę tylko od Ciebie zależy gdzie ją postawisz u siebie.
Masz kobiecą część siebie. Możesz ją wyrażać jak tylko chcesz. Jeśli odpowiada Ci noszenie damskich ciuchów, w jakimkolwiek zakresie - w porządku. Jeśli będziesz chciała żyć jako kobieta na co dzień - też w porządku. Jeśli nie - też OK. Jeśli będziesz chciała przejść medyczną tranzycję to się na nią zdecydujesz, jeśli nie, to nie. Każdy sposób na wyrażanie swojej tożsamości płciowej jest w porządku. Kurczowe trzymanie się - lub obawianie się - etykietek narzucanych przez społeczeństwo, tylko nas zniewala i wpędza w lęki, podczas gdy tak naprawdę chodzi tylko o to żeby każde z nas przeżyło życie tak jak tego chcemy 🤗

I żeby nie było - totalnie rozumiem Twoje uczucia. Ja też czuję lęk, czuję że pokazywanie mojej kobiecej strony może być niebezpieczne, boję się tego co będzie, często celowo odmawiam sobie kobiecości w nadziei że "to nie pójdzie dalej". Lęk też jest naturalny. Najważniejsze żeby akceptować siebie samą taką, jaką jesteś, i postępować tak żebyś czuła się dobrze sama ze sobą 🤗 Niezależnie od tego czy to będzie oznaczać więcej, czy mniej kobiecości w Twoim życiu 😊

Podzielę się myślą która mi pozwoliła się uspokoić po moim kryzysie tożsamości, który przeżywałam niedawno. Być może Tobie również pomoże 🤗 "Mam w sobie wewnętrzną dziewczynkę. Na co dzień siedzi zamknięta w piwnicy bez kontaktu ze światem. Jak ją pozostawię sobie samej na zbyt długo, to zaczyna się tłuc, dawać znaki, i robić raban - nic dziwnego, w końcu kto chciałby być przetrzymywany w piwnicy? Żeby ją udobruchać, mogę ją czasem wyciągnąć na powierzchnię - zupełnie dosłownie. Ale mogę też dawać jej różnorakie "kobiece" zajęcia, może np. pomagać innym w temacie mody czy makijażu, może poczytać jakieś "kobiece" opowiadania czy pooglądać takie filmy, może poszukać ładnych ciuchów, wreszcie - może porozmawiać w Internecie z innymi podobnymi sobie dziewczynkami." Ostatecznie tylko od każdej z nas zależy, jak sprawimy żeby życie naszej wewnętrznej dziewczynki było lepsze. Możemy dać jej przejąć kontrolę nad sobą, a możemy ją uspokajać w tajemnicy. Żadna z tych opcji nie jest lepsza ani gorsza, ale ważne żeby w ten lub inny sposób o tę naszą wewnętrzną dziewczynkę dbać 🤗

Re: Coś jest chyba nie tak

3
Aniu, dziękuje Ci bardzo za odpowiedź. Fakt masz dużo racji. Często boimy się co powiedzą inni, zapominając czego my potrzebujemy. Wiem, że strach jest. Faktycznie jest bardzo cienka granica pomiędzy tym wszystkim. Staram się dbać o Swoją dziewczynkę, ale chcę też być męska kiedy potrzeba. Nie wiem, może ona teraz faktycznie łomocze strasznie do drzwi prosząc o wypuszczenie? W każdym razie sama cały czas poznaje siebie. Już tyle lat. Ale ostatnio rozpędza się to jak pendolino. Dlatego wrzuciłam posta z zapytaniem co drogie koleżanki o tym sądzą. Zobaczymy co będzie dalej. Narazie wkroczyłem w etap kompletacji szafy na niespotykaną skalę. I jest mi z tym bardzo dobrze. Jeszcze raz dziękuje Ci Aniu.

Re: Coś jest chyba nie tak

4
To może i ja coś dorzucę od siebie.. Ostatni zdecydowany powrót do Cd mogę śmiało powiedzieć, że stał się małym przełomem dla mnie, bo sama siebie zaakceptowałam, swoją babską stronę i już z tym nie walczę. Wiadomo jest ukrywanie się ale w podświadomości jakoś lżej przed samym sobą. Jednakże w moim przypadku ten ostatni powrót zrobił się wręcz jak natręctwo. Nie mam aktualnie sposobności na pobycie sama ze sobą i czuję się jak na detoksie, aż mnie nosi.. Nie polepsza tego wszystkiego fakt, że parę nowych ciuchów czeka tylko żeby je przymierzyć. Pokusa niemiłosierna, a ostatnio nieźle ponosi mnie w kwestii swojej drugiej natury..
Zmiana płci mnie nie interesuje, lubię swoją męską wersję, której też staram się nie zaniedbywać, regularnie ćwiczę itd. ( przez co cierpi damska strona bo w nie każdej kiecce wyglądam korzystnie^^). Nie uważam, żeby mi czegoś brakowało, ale człowiek ma różne pomysły w głowie jak i kompleksy, i tak... z dniem dzisiejszym trafiłam do kliniki medycyny estetycznej (było zawsze trochę kompleksów na pkt. profilu własnego nosa więc podyktowana impulsem pojechałam coś z tym zrobić). Dziwnie było być jedynym facetem wśród tylu kobiet w klinice ale nie było źle.. Obsługująca mnie Pani pytała z uśmiechem na ustach ( mnie faceta) czy nie mam jakiegoś makijażu na sobie bo do zabiegu musi być czysta skóra. Z rozbrajającą szczerością odparłam że dziś akurat nie ^^. Wewnętrznie niesamowicie mnie to rozbawiło z wiadomych względów ;). Przechodząc do sedna.. Po zabiegu, wzrost samopoczucia niesamowity i powrót do auta. W aucie po oględzinach przyszły myśli, nie o tym jak wyglądam teraz w męskim wydaniu, "ALE" ile da mi to teraz możliwości z Lilith i ogólną charakteryzacją w nią. Więc mogę śmiało stwierdzić, że to wszystko wyszło właśnie pod nią.. Niesamowicie mi wtedy skoczyła adrenalina, ręce zaczęły drżeć i pojawiła się masa pomysłów co do nowych możliwości swojej babskiej wersji. Dosłownie fantazja goniła fantazje i chwilę czasu upłynęło żeby się ogarnąć. (Wydaje mi się że to wszystko u mnie może być podłożem transwestytyzmu fetyszystycznego?). Wydaje mi się że wcześniejsze próby zagłuszania swojej wew. kobietki doprowadziły właśnie do nasilania się potrzeb z przebieraniem się i innych natręctw z tym związanych. Przez co brnę dalej, a pomysłów mam sporo.. Mogę śmiało stwierdzić że jestem idealnym przykładem na to jak łatwo jest dać się ponieść przez ograniczanie się przy jednoczesnym braku zachowania zdrowego umiaru .. A czuję że moja szelma jeszcze nie powiedziała ostatniego słowa, a apetyt rośnie w miarę jedzenia^^. Więc tak jak napisała Ania pielęgnować swoją dziewczynkę i dbać o nią.. bo porzucona baba potrafi się mścić^^

Re: Coś jest chyba nie tak

5
No właśnie Lilith. Nic dodać nic ująć. Ja nieraz próbowałam zdusić Sandrę w sobie. Prób był ogrom. Bo to tyle lat. Ale już widzę teraz z doświadczenia, że im bardziej się starałam ją wyprzeć, to ona jeszcze mocniej się dopominała swojego. Dowiedziałam się ostatnio np, że w moim przypadku może być już bardzo cienka linia między TW a TS. Po rozmowie z seksuologiem. Nie oznacza to, że zostanie przekroczona. Ale może się tak wydarzyć. Dlatego zaakceptowanie siebie jest tak bardzo ważne. Ja pomału już to robię, ale tak konkludując to Sandra ma już przewagę 60 do 40. Oczywiście też dbam o męską stronę, ale widzę że raczej bardziej o tę damską. Jestem w tej lepszej sytuacji, że mogę to robić na codzień. I sprawia to, że stałam się stabilniejsza emocjonalnie. Dawniej jak tłumiłam to często wybuchałam gniewem, byłam wściekła. Teraz to wszystko minęło. Zobaczymy co będzie dalej :)

Re: Coś jest chyba nie tak

7
Tak przeznaczenie. Ale bardzo ciężko to wszystko ogarnąć czasem. Jest tyle codziennie sytuacji, które wywołują kontrast wewnętrzny że ja się nieraz zastanawiam czy nie zwariowałam. Pytam się siebie, czy aby czasem ja nie próbuje sobie tego sama wmówić? Że potrzebuje tej drugiej połowy? Na to ona się budzi i wali mnie od razu po głowie tam mocna, że aż mi żołądek ściska. I natychmiast domaga się swojego. Więc sama widzę, że walka nie ma sensu na dłuższą metę. Pytanie tylko jak to dalej będzie wyglądało. Ostatnio zaczynam marzyć o tym, żeby mieć piersi. I tam myśl staje się natrętna. Moim zawsze wielkim marzeniem było mieć kolczyki w sutkach. Ale się bałam. Aż do wczoraj. Chcąc zdusić to marzenie o piersiach zdecydowałam się na to drugie. Takie pocieszenie. Więc pojechałam i zrobiłam. I powiem wam dziewczyny, że się tylko wszystko spotęgowało. Ale za to sutki zyskały takiej czułości, że nie jest to do opisania. Teraz dopiero marzę o piersiach.

Re: Coś jest chyba nie tak

8
Lilith+ pisze: 19 gru 2024, 3:03 Wydaje mi się że to wszystko u mnie może być podłożem transwestytyzmu fetyszystycznego?). Wydaje mi się że wcześniejsze próby zagłuszania swojej wew. kobietki doprowadziły właśnie do nasilania się potrzeb z przebieraniem się i innych natręctw z tym związanych. Przez co brnę dalej, a pomysłów mam sporo.. Mogę śmiało stwierdzić że jestem idealnym przykładem na to jak łatwo jest dać się ponieść przez ograniczanie się przy jednoczesnym braku zachowania zdrowego umiaru .. A czuję że moja szelma jeszcze nie powiedziała ostatniego słowa, a apetyt rośnie w miarę jedzenia^^. Więc tak jak napisała Ania pielęgnować swoją dziewczynkę i dbać o nią.. bo porzucona baba potrafi się mścić^^
Już wiele lat temu mówiło się o tym, że coś na kształt fetyszyzmu transwestytycznego drzemie w każdej z nas. To nie jest tak, że osoby transpłciowe (w jakimkolwiek wydaniu) są pozbawione tego elementu. Że osoby transpłciowe to przyjmują ekspresję innej płci dla spełnienia potrzeby psychicznej, tożsamościowej, a fetyszyści - tylko dla seksualnej. Doświadczenie wykazuje, że wcale tak nie jest, a pojęcia te mieszają się do tego stopnia, że właściwie nakreślenie jakiejś granicy między nimi wydaje się niemożliwe.
No bo pomyślmy: skoro czuję się kobietą, to chcę wyglądać jak kobieta w możliwie najlepszy sposób, w jaki mogę wyglądać. Chcę, by otoczenie akceptowało mnie i żebym jako kobieta się podobała - to przecież takie naturalne, wrecz instynktowne potrzeby. No więc kiedy przybieram tę kobiecą postać, to zwyczajnie mnie to rajcuje. A stąd już tylko krok do...
Jest więc w tym jakiś element fetyszyzmu, a powiedziałabym, że nawet autoginefilii. I myślę, że ani nie jest to nienormalne (raczej powszechne), ani nie ma w tym nic złego.
Natomiast określenie tego, kim jeteś, uświadomienie sobie własnej tożsamości płciowej, to już jest, Lilith, sprawa Twojej rozmowy ze sobą samą. Jakikolwiek by był jej efekt, to pamiętaj, że nie m nic złego w tożamości uwzględniającej Twoją zarówno męską, jak i damską stronę. To się nazywa bigender ;)

Re: Coś jest chyba nie tak

9
Dziękuję Edytko za dodatkowy zastrzyk wiedzy:)Szczerze to wcześniej nie zgłębiałam tak naszego "zjawiska" do przebierania, po prostu był to dla mnie klasyczny transwestytyzm.. Dopiero po ostatnim powrocie do transowania i akceptacji samej siebie, zaczęłam drążyć wewnętrznie swój przypadek. Jak tu się określić jak tyle rzeczy pasuje? Trochę poczytałam i w autoginefilii jak i transwestytyzmie fetyszystycznym i narcystycznym jakoś widzę swoje odbicie? Mam wrażenie że to się może trochę jeszcze pogłębić. Czuję się jakbym dopiero raczkowała w temacie mimo ponad 13letniego stażu w przebieraniu się.^^ Na obecną chwilę nie przechodzi mi przez myśl zmiana płci, lubię tak jak jest, ale mam natrętne myśli żeby jak najbardziej się upodobnić do płci pięknej.. Od dłuższego czasu myślę o jakiś zabiegach czy operacji by trochę się sfeminizować, nadać sobie delikatniejszego wyglądu.. żeby było łatwiej w transowaniu, a w męskiej wersji żeby być jakby to powiedzieć (unisex). Jestem bardzo zdeterminowaną osobą i wiem, że jak się uprę to będzie tak a nie inaczej, co trochę mnie martwi, czy to nie pójdzie to koniec końców dalej..
edyta pisze: 28 gru 2024, 17:12
Lilith+ pisze: 19 gru 2024, 3:03 Wydaje mi się że to wszystko u mnie może być podłożem transwestytyzmu fetyszystycznego?). Wydaje mi się że wcześniejsze próby zagłuszania swojej wew. kobietki doprowadziły właśnie do nasilania się potrzeb z przebieraniem się i innych natręctw z tym związanych. Przez co brnę dalej, a pomysłów mam sporo.. Mogę śmiało stwierdzić że jestem idealnym przykładem na to jak łatwo jest dać się ponieść przez ograniczanie się przy jednoczesnym braku zachowania zdrowego umiaru .. A czuję że moja szelma jeszcze nie powiedziała ostatniego słowa, a apetyt rośnie w miarę jedzenia^^. Więc tak jak napisała Ania pielęgnować swoją dziewczynkę i dbać o nią.. bo porzucona baba potrafi się mścić^^
Już wiele lat temu mówiło się o tym, że coś na kształt fetyszyzmu transwestytycznego drzemie w każdej z nas. To nie jest tak, że osoby transpłciowe (w jakimkolwiek wydaniu) są pozbawione tego elementu. Że osoby transpłciowe to przyjmują ekspresję innej płci dla spełnienia potrzeby psychicznej, tożsamościowej, a fetyszyści - tylko dla seksualnej. Doświadczenie wykazuje, że wcale tak nie jest, a pojęcia te mieszają się do tego stopnia, że właściwie nakreślenie jakiejś granicy między nimi wydaje się niemożliwe.
No bo pomyślmy: skoro czuję się kobietą, to chcę wyglądać jak kobieta w możliwie najlepszy sposób, w jaki mogę wyglądać. Chcę, by otoczenie akceptowało mnie i żebym jako kobieta się podobała - to przecież takie naturalne, wrecz instynktowne potrzeby. No więc kiedy przybieram tę kobiecą postać, to zwyczajnie mnie to rajcuje. A stąd już tylko krok do...
Jest więc w tym jakiś element fetyszyzmu, a powiedziałabym, że nawet autoginefilii. I myślę, że ani nie jest to nienormalne (raczej powszechne), ani nie ma w tym nic złego.
Natomiast określenie tego, kim jeteś, uświadomienie sobie własnej tożsamości płciowej, to już jest, Lilith, sprawa Twojej rozmowy ze sobą samą. Jakikolwiek by był jej efekt, to pamiętaj, że nie m nic złego w tożamości uwzględniającej Twoją zarówno męską, jak i damską stronę. To się nazywa bigender ;)

Re: Coś jest chyba nie tak

10
Jeszcze pytanie w zasadzie do wszystkich.. jak Wy siebie określacie, nie chodzi mi o płeć. Nazywacie siebie otwarcie jako crossdresserzy czy transwestyci ? Mnie wcześniej określenie transwestyta jakoś wzmagało poczucie wew. wstydu, ale teraz jakoś samo tak naturalnie przylgnęło do mnie to określenie że nie wyobrażam innej terminologi wobec swojej osoby ^^

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Google [Bot], Jola_C i 0 gości