Tak się zastanawiam...

1
Wbrew temu co mówią aktywiści termin transwestyryzm nadal obowiązuje bo obowiązuje jeszcze w PL klasyfikacja ICD-10. Czy takie określenie Was obraża. Czy wolelibyście określenie z ICD-11 czyli osoby z niezgodnością płciową? Oczywiście ograniczając się tylko do oficjalnej nomenklatury.

Re: Tak się zastanawiam...

3
Triss Merigold pisze: 22 sie 2024, 21:46 Wbrew temu co mówią aktywiści termin transwestyryzm nadal obowiązuje bo obowiązuje jeszcze w PL klasyfikacja ICD-10. Czy takie określenie Was obraża. Czy wolelibyście określenie z ICD-11 czyli osoby z niezgodnością płciową? Oczywiście ograniczając się tylko do oficjalnej nomenklatury.
Nie mylmy tego, co jest w klasyfikacji ICD, z tym, jak się to powszechnie nazywa. Klasyfikacja ICD w kwestiach związnych z omawianymi tu zjawiskami to medyczny beton. To, że nadal obowiązuje, jest kwestią procedur medycznych. Wiemy to wszyscy (chociaż... obawiam się, że to zbytni optymizm z mojej strony :lol: ). Poza tym żadne terminy uwzględnione w ICD-10 nie "obowiązują". One są tam po prostu wpisane, bo poszczególne zjawiska tak medycznie określano wtedy, gdy była tworzona. Natomiast nikt, kto zna temat, nie będzie dziś używał ani "transseksualizmu", ani "transwestytyzmu" do opisywania tych zjawisk. Są to już wyłącznie nazwy występujące w klasyfikacji medycznej, natomiast w żaden sposób nie opisują zjawisk, które opisywać miały. Przede wszystkim dlatego, że zmieniło się rozumienie tych zjawisk. Wówczas ich nie rozumiano. Dlatego poza zapisem w ICD i terminologią niektórych betonowych lekarzy i psychologów nigdzie już się tego nie używa.
"Niezgodność płciowa" jest dużo lepszym terminem, bo lepiej oddającym istotę rzeczy, choć z drugiej strony w ICD-11 została wepchnięta do działu seksualności, więc też nie dobrze, bo zamiast zdejmować z nas odium seksualnej motywacji transpłciowości, utrwala je.

Re: Tak się zastanawiam...

4
Triss Merigold pisze: 22 sie 2024, 21:46 Wbrew temu co mówią aktywiści termin transwestyryzm nadal obowiązuje bo obowiązuje jeszcze w PL klasyfikacja ICD-10. Czy takie określenie Was obraża. Czy wolelibyście określenie z ICD-11 czyli osoby z niezgodnością płciową? Oczywiście ograniczając się tylko do oficjalnej nomenklatury.
Na pewno obowiazuje? Widze w swojej dokumentacji czesto dopiesek - dawne f64.0

Re: Tak się zastanawiam...

5
A czy w ogóle musi być jakaś łatka? Nie lepiej po prostu być sobą i whatever 🤷
Skąd w naszym świecie takie parcie na przynależność do jakiejś grupy? Każdy gdzieś musi przynależeć 🤦 po co. Przecież jak już ma coś wyjść to wyjdzie z rozmowy.

Dodajmy do tego jeszcze kwestie orientacji seksualnej i OMG można zwariować... Po co?

A co do samego "transwestyta" to tak uważam, że niesie za sobą negatywne emocje. Wolę jak już osoba trans, transplciowa i tyle.

Re: Tak się zastanawiam...

6
AniaBlank pisze: 31 paź 2024, 19:37 A czy w ogóle musi być jakaś łatka? Nie lepiej po prostu być sobą i whatever 🤷
Skąd w naszym świecie takie parcie na przynależność do jakiejś grupy? Każdy gdzieś musi przynależeć 🤦 po co. Przecież jak już ma coś wyjść to wyjdzie z rozmowy.

Dodajmy do tego jeszcze kwestie orientacji seksualnej i OMG można zwariować... Po co?

A co do samego "transwestyta" to tak uważam, że niesie za sobą negatywne emocje. Wolę jak już osoba trans, transplciowa i tyle.
Ho ho. Zalezy skad dana osoba sie pojawila. Pozne tranzycje sa bardziej otwarte na osoby zwane kiedys "transwestytami" mi bardziej widzi sie "niebinarne". Ale jeszcze kilka lat temu mlode transdziewczyny na hrt patrzyly by krzywo za "zabieranie" im transplciowosci i "podszywanie sie". Sami/e mamy problem by sie miedzy soba wspierac i nie czepiac nazewnictwa.

Re: Tak się zastanawiam...

7
No temat jest dość złożony. Nie bez powodu świat odszedł od terminów transwestyta i transseksualist(k)a. Kiedyś, żeby dostać różowe pigułki trzeba było udowadniać lekarzowi, że jest się "prawdziwym" trans. Skala Benjamina, gruba krecha, "true transsexual" i takie tam. Bardziej czytałam o tym niż doswiaczyłam (też powiedzmy, bo to jak ze wszystkim - bardziej złożone), ale kiedyś podobno lekarz mógł zabrać pigułki jak pacjentka przyszła na wizytę w spodniach. Więc oprócz transfobii była jeszcze seksualizacja kobiet w miksie. Także rozumiem, że w starym świecie kobiety trans z 5 czy 6 poziomu skali Benjamina chciały się odciąć od całej reszty z czystego strachu.
Po 2011, po rewolucji WPATH, wszystko się zmieniło, ale czy to dotarło do nas? W pewnym stopniu tak, ale chyba jeszcze za mało.
Ogólnie transwestyta i transseksualista to terminy z zamierzchłych czasów i raczej warto ich nie używać, bo wprowadzają sztuczny i niepotrzebny podział. Mamy wystarczająco dużo demonów z którymi musimy się zmagać. Nie potrzeba nam jeszcze dodatkowo wewnętrznych podziałów. Takie moje przemyślenia.
Pozdrawiam
Ola

Re: Tak się zastanawiam...

8
Kalina pisze: 01 lis 2024, 1:12 Ho ho. Zalezy skad dana osoba sie pojawila. Pozne tranzycje sa bardziej otwarte na osoby zwane kiedys "transwestytami" mi bardziej widzi sie "niebinarne". Ale jeszcze kilka lat temu mlode transdziewczyny na hrt patrzyly by krzywo za "zabieranie" im transplciowosci i "podszywanie sie". Sami/e mamy problem by sie miedzy soba wspierac i nie czepiac nazewnictwa.
Poruszyłaś ciekawy temat.
Jak osoby po diagnozie i na HRT, w trakcie czy też po tranzycji postrzegają osoby będące na etapie CD?
Ciekawi mnie to... Ktoś ma doświadczenia w tym temacie czy wiedzę?

Re: Tak się zastanawiam...

9
Sylwia_C pisze: 02 lis 2024, 15:07
Kalina pisze: 01 lis 2024, 1:12 Ho ho. Zalezy skad dana osoba sie pojawila. Pozne tranzycje sa bardziej otwarte na osoby zwane kiedys "transwestytami" mi bardziej widzi sie "niebinarne". Ale jeszcze kilka lat temu mlode transdziewczyny na hrt patrzyly by krzywo za "zabieranie" im transplciowosci i "podszywanie sie". Sami/e mamy problem by sie miedzy soba wspierac i nie czepiac nazewnictwa.
Poruszyłaś ciekawy temat.
Jak osoby po diagnozie i na HRT, w trakcie czy też po tranzycji postrzegają osoby będące na etapie CD?
Ciekawi mnie to... Ktoś ma doświadczenia w tym temacie czy wiedzę?
Jestem osoba z bardzo dlugim epizodem cd. I opisze siebie. CD to byla ekscytujaca procedura transformacji, wyjscie, powrot do domu i powrot w meska rzeczywistosc. Mozna bylo narzekac ze za malo ze nie mozna wszedzie pojsc ale byla bezpieczna rzeczywistosc zycia jako facet. Czas tranzycji zanegowal transformacje bo one byly "udawaniem" a nie o to chodzi. ;) I nadszedl czas outu jako trans kobieta. Z jednej strony spelnienie marzen a z drugiej stres i uczestnictwo juz bez taryfy ulgowej w spoleczenstwie. Czas CD wspominam jako rozrywke i po przez fotografie powolywanie alternatywnego bytu. I tak patrze tez teraz na zabawy innych z crosderssingiem.

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości