Moje pierwsze wyjścia

1
Dla mnie wyjście jako ona zawsze było czymś niesamowicie trudnym,czymś czego nigdy nie zrobię ale jakoś rok temu w lato udało mi się przełamać.
Ubrałam wtedy baleriny,krótką rozkloszowaną sukienkę,perukę i pomalowałam sobie paznokcie.
Miałam też damską torebkę a w samochodzie były męskie ciuchy w razie czego.
Nocą zrobiłam wtedy przejażdżkę autem i po drodze zatrzymałam się na krótki spacer.
Stres był ogromny,szczególnie mocno się bałam kontroli drogowej.
Chodzenie w sukience po domu a na zewnątrz gdzie jest świeże powietrze i zawsze jest jakiś mniejszy lub większy wiaterek to dwie zupełnie inne rzeczy których się nie da opisać.
Z czasem po paru takich akcjach stres opadał i nawet zrezygnowałam z wożenia ze sobą męskich ciuchów.
Potem przyszedł okres jesienno zimowy i wtedy już zaczęło się transowanie na całego.
Jako że zimowe ubrania dobrze kamuflują niedoskonałości to praktycznie każdego tygodnia robiłam zakupy i tankowałam samochód jako ona.
Czasem zdarzyło się zamienić parę słów z obsługą sklepu itp i no widać było kim jestem ale nie spotkałam się z żadnymi niemiłymi słowami.
Teraz mam 30 lat i od jakiegoś roku coraz mniej się wstydzę i krępuje i coraz bardziej staram się czerpać przyjemności z crossdressingu.
;)

Re: Moje pierwsze wyjścia

2
Brawo. Teraz będzie tylko lepiej i stanie się czymś normalnym. Nie myśl że ludzie widzą w Tobie mężczyznę tylko zachowuj się jak kobieta a nikt Tobie nie powie złego słowa. Wiem coś o tym mimoże mam jeszcze raz lat jak Ty. Powodzenia. Niech ten Twój wpis będzie zachętą dla wachających się.

Re: Moje pierwsze wyjścia

3
Też uważam, że wyjścia na zewnątrz to całkiem inna bajka niż latanie w kiecce po domu. Ogromna porcja emocji. Tak, że zachęcam do wychodzenia (może na siebie wpadniemy😉) Ja zawsze staram się mieć ze sobą w samochodzie męskie ubrania, tak na wszelki wypadek.

Re: Moje pierwsze wyjścia

4
MoniaLiza pisze: Też uważam, że wyjścia na zewnątrz to całkiem inna bajka niż latanie w kiecce po domu. Ogromna porcja emocji. Tak, że zachęcam do wychodzenia (może na siebie wpadniemy😉) Ja zawsze staram się mieć ze sobą w samochodzie męskie ubrania, tak na wszelki wypadek.
Ha,ha też mam zawsze męskie ubrania i chusteczki do demakijażu

Re: Moje pierwsze wyjścia

5
Nie mam za sobą wiele wyjść, ale to naprawdę jest ekscytujące, to inny level.
Zgadzam się z Monią, że to nie latanie w kiecce po domu :-)
Moje pierwsze wyjście było w nocy, oczywiście w mini, ponczoch, i szpilkach, ha,ha,
Na dzień dzisiejszy zaliczyłam już wyjście w ciągu dnia, oczywiście w normalnym nie wyzywającym ubraniu.

Niestety, możliwości mam ograniczone, brak intymnego czasu dla siebie:-(

Fajnie pewnie wyjść we dwie, raźniej;-)

Re: Moje pierwsze wyjścia

7
Tak - pamiętam swoje pierwsze wyjście ( 5 klasa) - to było w dzień jak rodzice wyszli do pracy ,a ja za nimi przebrana w stroje mamy (wszystko za wielkie) pas do pończoch spadał mi do kolan ,spódnica w pasie podwinięta kilkakrotnie ,a żeby było krótko zapięta na smyczy psiej i mało tego ,wacek dał upust podnieceniu . Po powrocie do domu brat i tak mnie sprzedał do mamy ,choć był 5 lat młodszy - ale frajda była i mam ją do dzisiaj zwłaszcza jak wiaterek zagląda pod spódnicę lub sukienkę

Re: Moje pierwsze wyjścia

8
monika56 pisze: 21 wrz 2024, 9:38 Tak - pamiętam swoje pierwsze wyjście ( 5 klasa) - to było w dzień jak rodzice wyszli do pracy ,a ja za nimi przebrana w stroje mamy (wszystko za wielkie) pas do pończoch spadał mi do kolan ,spódnica w pasie podwinięta kilkakrotnie ,a żeby było krótko zapięta na smyczy psiej i mało tego ,wacek dał upust podnieceniu . Po powrocie do domu brat i tak mnie sprzedał do mamy ,choć był 5 lat młodszy - ale frajda była i mam ją do dzisiaj zwłaszcza jak wiaterek zagląda pod spódnicę lub sukienkę
Jak wiaterek zagląda pod spódniczkę 🔥
Miłego dnia;-)

Re: Moje pierwsze wyjścia

9
W zeszlym tygodniu. Nadszedl czas na mój pierwszy raz :)
Posłuchałam mądrych rad, że chłodniejszy okres to najlepszy czas by zacząć. Szybko zapadający zmrok ośmielil mnie.... Kupiłam więc zimową kurteczkę z kapturem.
Żyję w konspiracji ale wykorzystałam fakt, że miałam wyjaz do sąsiedniego miasta po południu po pracy. Zabralam już rano do auta wszystko łącznie z nową kurteczką. Załatwiłam sprawę i ubrałam się na wcześniej upatrzonym parkingu, założyłam perukę, skorzaną spódnice, kozaczki i kurteczkę. Bez makeupu - doszłam do wniosku, że już na tyle ciemno, że nikt nie będzie wstanie przyjrzeć się spacerującej. Z resztą dopiero mam zamiar się go uczyć :) Przejechałam potem na taką mniej uczęszczaną ulicę ale nie zupełnie odludną. Zaparkowałam i po prostu poszłam. Spokojnie bez pośpiechu, noga przed nogą, lekko kołysząc się. Nawet nie zakładałam kaptura.
Minęło mnie kilka osób ale chyba tylko jedna mogła mieć wątpliwości. A może chodzilo tylko wzrost :) Oprócz tego masa aut i 3 albo 4 tramwaje.
Mi to nie przeszkadzało. W pewnym momencie poczułam się tak błogo że mogłam iść i iść. Tak mi było dobrze :)
Nie miałam torebki ale ręce schowałam do kieszeni, które są fajnie skrojone w tej kurtce i są nieco wyżej niż normalnie ze względu na mój wzrost. Dodało mi to pewności siebie :)
Spacerek zajął mi gdzieś z 0,5h przynajmiej. I żal mi było wsiadać do autka. Zdjęłam tylko kurtkę i pojechałam na Szczecin. Zatrzymałam się na jednym w MOPów by wyjąć coś z bagażnika. Nikt nie zwrócił na na mnie uwagi. Na ostatnim MOPie już musiałam się rozebrać. Było mi smutno ale nabyłam fantastyczne uczucie spełnienia, które jest dalej że mną.

Przepraszam za tak długi opis ale to mój pierwszy raz. A dziś już jestem po drugim razie... :)

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości