Tak jak w temacie posta…
Nie wiem, jak jest u was, ale zauważyłam, że to forum to jedno z nielicznych miejsc, gdzie czuć powiew normalności.
Jestem na kilku grupach na Facebooku i mam, nie wiem… szczęście czy raczej pecha, że trafiam głównie na osoby mocno zaburzone psychicznie/ emocjonalnie.
Spora część z nich nawiązuje ze mną kontakt. OK – rozumiem potrzebę rozmowy, kontaktu z kimś, kto przeszedł podobną drogę. Sama wiem, jak trudno poznać kogoś w realu, kto boryka się z podobnymi przeżyciami czy tożsamością.
Ale…
Choć może to zabrzmieć dziwnie albo oschle – zaakceptowanie swojego transwestytyzmu i dotarcie do punktu, w którym jestem dzisiaj, kosztowało mnie sporo wysiłku, łez i wewnętrznej pracy. A ja wciąż się rozwijam – wręcz ewoluuję.
Tymczasem mam wrażenie, że znaczna część środowiska utknęła w ciągłym narzekaniu. Rozmowy bardzo często sprowadzają się do tego, jak to „jest im źle, bo mają penisa” czy „nigdy nie będą prawdziwą kobietą”… I oczywiście – każdy ma prawo do emocji i kryzysów. Ale kiedy te rozmowy nie mają końca, a rozmówca nie robi nic, by ruszyć z miejsca – zaczyna to być męczące. Wręcz wyniszczające.
Po takich kontaktach czuję się tak, jakby mnie ktoś ciągnął w dół. A ja tyle zrobiłam, żeby wreszcie rozwinąć skrzydła.
Dosłownie „dynamika kraba w wiadrze” – jeden próbuje się wydostać (czyli rozwijać, iść do przodu), a inni go ściągają: „Bo my tu wszyscy razem cierpimy, więc ty też cierp”. I jeśli mam być szczera… mam dość.
Tak, jestem transwestytą, ale coraz częściej łapię się na tym, że mam dosyć środowiska trans. I nie dlatego, że się go wstydzę – tylko dlatego, że wiele osób nie chce iść dalej, tylko pielęgnuje swoje cierpienie, a innych traktuje jak emocjonalne kontenery.
Szczerze to poznałam naprawdę wąskie grono osób, z którymi utrzymuję dobry kontakt… ale na dalsze „otwieranie się” na nowe znajomości środowiskowe jakoś nie mam siły.
Czasem mam wrażenie, że jak część gejów bywa homofobami, tak część osób trans utrwala swoje cierpienie i wylewa je na innych, że sama zaczynam być transfobem. A ja chcę żyć. Nie być wieczną powierniczką dramatu..
Spotkaliście się z czymś podobnym? Głównie to na fb miałam „przyjemność” doświadczyć trochę świata.. naprawdę ciężko złapać z kimś normalny, zdrowy kontakt. Bardzo dużo ludzi jest tak przewrażliwionych co do swojej tożsamości, że możliwa jest tylko polemika wzajemnej adoracji i słodzenia…
Re: Higiena psychiczna/ emocjonalna w kontaktach
2Lilith udało ci się sprowokować mnie do pewnych refleksji za co dziękuję.
Poza nielicznymi osobami lubiącymi czy wręcz emanującymi ekstrawagancją większość dąży do mitycznej „normalności”. To jacy jesteśmy na razie nie jest niestety w tym świecie uważane za normalność. Trzeba naprawdę sporo czas i silnej woli by zaakceptować siebie takim jakim się jest i pójść dalej. Całkiem spora grupa (nie tylko trans) potrzebują do tego specjalistów z zakresu zdrowa psychicznego. Nawet psychoterapia opracowała specjalną procedurę postępowania w przypadku nie akceptowania siebie jako osobę trans. W pewnym momencie naszego rozwoju dochodzimy do ściany i albo stoimy w miejscu użalając się nad sobą albo ową ścianę burzymy i idziemy dalej. Zresztą niektórym owa rola płaczki przed ściana odpowiada.
Chyba większość z nas doświadczyła owej ściany lub jej doświadczy. Moją było pierwsze spotkanie z podobna osobą i nie zrażenie się tym że pierwsze spotkanie było pomyłką. Szukałam dalej i znalazłam spore grono osób które lubię i z którymi mam kontakt od wielu lat. Oczywiście są osoby których nie lubię i które mnie nie lubią i wręcz obarczają wina za wszystkie grzechy świata. To ich problem. Jednak uważam, że te pierwsze spotkania były dla mnie przełomowe i zmieniły całe moje życie. Drugim ważnym elementem było wyznanie mojej żonie kim jestem. Po pierwszym szoku i pytaniu czy to coś zmienia w naszym związku nastąpiła akceptacja. Z perspektywy lat mogę powiedzieć iż to zmieniło bardzo dużo ale na lepsze. Obecnie przy akceptacji znajomych z środowiska oraz moje partnerki jestem pogodzona ze sobą. Żyję, pewnych rzeczy już nie zmienię z różnych powodów ale nauczyłam się czerpać radość z bycia sobą. Miałam etap w życiu gdzie testowałam swoich znajomych i przyjaciół wyznaniem kim jestem. Co ciekawe żadna osoba się ode mnie nie odwróciła, ba od jednej z nim usłyszałam „-ja też”.
Lilith piszesz „nie mam siły na dalsze „otwieranie się i poznawanie ludzi. To całkiem zrozumiałe masz jak i ja swoje grono z którym czujesz się dobrze i to ci wystarczy. Nie musimy znać całego środowiska, każdy wybiera taką ilość jaka mu odpowiada. Dla jednych jest to kilka osób dla innych kilkaset.
Też osiągnęłam pewien przesyt i wycofałam się z dużych aktywności co nie znaczy że całkiem się wycofałam po prostu masowe poznawanie ludzi na dużych imprezach przestało sprawiać mi przyjemność. Choć jak widać forum reaktywowałam bo uznałam potrzebę istnienia tego miejsca choćby dla niewielkiej grupy osób które w spokoju bez hejtu i trolli chcieli by kontaktu z innymi. Może forum w czasach FB i Discorda to anachronizm ale nawet jak uda się wyciągnąć z szafy choć osobę to warto płacić horrendalną kwotę za serwer i domenę. Moderatorka Edyta jest owszem dość ostra ale cierpliwa, sprawiedliwa i dzięki temu zapewnia forum odpowiedni poziom.
„Bardzo dużo ludzi jest tak przewrażliwionych co do swojej tożsamości, że możliwa jest tylko polemika wzajemnej adoracji i słodzenia”. Tu masz absolutnie rację, to dość straumatyzowane środowisko a jednocześnie o niskim poczuciu własnej wartości. Brak akceptacji siebie daje znać. Nie mówię o tym że osoba trans ma zaakceptować swój wygląd i nic z tym nie robić a o tym że ma zaakceptować by mieć siłę do zmian jakie chce osiągnąć.
Poza nielicznymi osobami lubiącymi czy wręcz emanującymi ekstrawagancją większość dąży do mitycznej „normalności”. To jacy jesteśmy na razie nie jest niestety w tym świecie uważane za normalność. Trzeba naprawdę sporo czas i silnej woli by zaakceptować siebie takim jakim się jest i pójść dalej. Całkiem spora grupa (nie tylko trans) potrzebują do tego specjalistów z zakresu zdrowa psychicznego. Nawet psychoterapia opracowała specjalną procedurę postępowania w przypadku nie akceptowania siebie jako osobę trans. W pewnym momencie naszego rozwoju dochodzimy do ściany i albo stoimy w miejscu użalając się nad sobą albo ową ścianę burzymy i idziemy dalej. Zresztą niektórym owa rola płaczki przed ściana odpowiada.
Chyba większość z nas doświadczyła owej ściany lub jej doświadczy. Moją było pierwsze spotkanie z podobna osobą i nie zrażenie się tym że pierwsze spotkanie było pomyłką. Szukałam dalej i znalazłam spore grono osób które lubię i z którymi mam kontakt od wielu lat. Oczywiście są osoby których nie lubię i które mnie nie lubią i wręcz obarczają wina za wszystkie grzechy świata. To ich problem. Jednak uważam, że te pierwsze spotkania były dla mnie przełomowe i zmieniły całe moje życie. Drugim ważnym elementem było wyznanie mojej żonie kim jestem. Po pierwszym szoku i pytaniu czy to coś zmienia w naszym związku nastąpiła akceptacja. Z perspektywy lat mogę powiedzieć iż to zmieniło bardzo dużo ale na lepsze. Obecnie przy akceptacji znajomych z środowiska oraz moje partnerki jestem pogodzona ze sobą. Żyję, pewnych rzeczy już nie zmienię z różnych powodów ale nauczyłam się czerpać radość z bycia sobą. Miałam etap w życiu gdzie testowałam swoich znajomych i przyjaciół wyznaniem kim jestem. Co ciekawe żadna osoba się ode mnie nie odwróciła, ba od jednej z nim usłyszałam „-ja też”.
Lilith piszesz „nie mam siły na dalsze „otwieranie się i poznawanie ludzi. To całkiem zrozumiałe masz jak i ja swoje grono z którym czujesz się dobrze i to ci wystarczy. Nie musimy znać całego środowiska, każdy wybiera taką ilość jaka mu odpowiada. Dla jednych jest to kilka osób dla innych kilkaset.
Też osiągnęłam pewien przesyt i wycofałam się z dużych aktywności co nie znaczy że całkiem się wycofałam po prostu masowe poznawanie ludzi na dużych imprezach przestało sprawiać mi przyjemność. Choć jak widać forum reaktywowałam bo uznałam potrzebę istnienia tego miejsca choćby dla niewielkiej grupy osób które w spokoju bez hejtu i trolli chcieli by kontaktu z innymi. Może forum w czasach FB i Discorda to anachronizm ale nawet jak uda się wyciągnąć z szafy choć osobę to warto płacić horrendalną kwotę za serwer i domenę. Moderatorka Edyta jest owszem dość ostra ale cierpliwa, sprawiedliwa i dzięki temu zapewnia forum odpowiedni poziom.
„Bardzo dużo ludzi jest tak przewrażliwionych co do swojej tożsamości, że możliwa jest tylko polemika wzajemnej adoracji i słodzenia”. Tu masz absolutnie rację, to dość straumatyzowane środowisko a jednocześnie o niskim poczuciu własnej wartości. Brak akceptacji siebie daje znać. Nie mówię o tym że osoba trans ma zaakceptować swój wygląd i nic z tym nie robić a o tym że ma zaakceptować by mieć siłę do zmian jakie chce osiągnąć.
„Bądź sobą, wszyscy inni są zajęci” (O. Wilde)
Pozdrawiam
Slivia Ertson
Pozdrawiam
Slivia Ertson
Re: Higiena psychiczna/ emocjonalna w kontaktach
3Ciekawe jest dla mnie to, na jak różne części społeczności trafiają niby podobne osoby. Ja miałam to szczęście że kiedy zaczęłam szukać znajomości w świecie transpłciowości i crossdressingu, to poznałam raczej osoby pozytywnie nastawione
Choć fakt też że zaczęłam od międzynarodowej społeczności (Reddit), a to forum było dla mnie zaskoczeniem bo... choć piszesz o tym że jest to "jedno z nielicznych miejsc, gdzie czuć powiew normalności", to w porównaniu z międzynarodowymi subredditami bywa tu wyraźnie więcej osób skłonnych do mało konstruktywnej krytyki, czepialstwa czy oceniania innych. A Ty mówisz że na Facebooku jest jeszcze dużo gorzej...
Współczuję że w takie miejsca trafiłaś, naprawdę 
Myślę że wbrew pozorom "higiena psychiczna/emocjonalna" jak to celnie nazywasz, jest w takiej sytuacji dość prosta: jeśli czujesz że jakaś znajomość, jakieś miejsce ciągnie Cię w dół, to w nim nie bywaj, nie zadawaj się z takimi osobami. To nie jest Twoja rodzina ani to nie są przyjaciele których znasz od lat. To losowi ludzie z Internetu. Nie masz obowiązku dźwigać ich życiowych demonów. Oczywiście to nie znaczy że masz ich dobijać, ani też że nie możesz pomóc osobom z problemami jeśli poczujesz że chcesz i dasz radę. Ale przebywanie w miejscach i towarzystwie które pogarsza Twoje samopoczucie, samo w sobie, to trochę masochizm i nie ma sensu żebyś w tym trwała bez dobrego powodu. Jeśli nie masz siły na otwieranie się na dalsze znajomości, tak jak piszesz, to tego nie rób. To naprawdę takie proste
Pozostaje jeszcze pytanie - kiedy będziesz chciała poznać nowe osoby, to gdzie ich szukać? Pewnie nie ma na to jednej, prostej, jednoznacznej odpowiedzi. Tym bardziej że ja sama bardzo nieśmiało i ostrożnie podchodzę do nawiązywania nowych znajomości i angażowania się w środowisko, więc nie mam za bardzo doświadczenia na bazie którego mogłabym coś radzić. Ale w moim przypadku po trosze zadziałało szukanie osób z Polski w międzynarodowej społeczności. Z tego co wiem to nieźle radzą sobie polskie społeczności na Discordzie, choć osobiście w nich nie uczestniczę. Bardzo pozytywne osóbki poznałam też na żywo, w miejscach spotkań lokalnej społeczności queerowej - choć częściej są to osoby dążące do (lub w trakcie / po) pełnej społecznej i medycznej tranzycji niż takie którym wystarczają "przebieranki".
Tak czy inaczej życzę powodzenia, siły i dużo pozytywnej energii
Myślę że wbrew pozorom "higiena psychiczna/emocjonalna" jak to celnie nazywasz, jest w takiej sytuacji dość prosta: jeśli czujesz że jakaś znajomość, jakieś miejsce ciągnie Cię w dół, to w nim nie bywaj, nie zadawaj się z takimi osobami. To nie jest Twoja rodzina ani to nie są przyjaciele których znasz od lat. To losowi ludzie z Internetu. Nie masz obowiązku dźwigać ich życiowych demonów. Oczywiście to nie znaczy że masz ich dobijać, ani też że nie możesz pomóc osobom z problemami jeśli poczujesz że chcesz i dasz radę. Ale przebywanie w miejscach i towarzystwie które pogarsza Twoje samopoczucie, samo w sobie, to trochę masochizm i nie ma sensu żebyś w tym trwała bez dobrego powodu. Jeśli nie masz siły na otwieranie się na dalsze znajomości, tak jak piszesz, to tego nie rób. To naprawdę takie proste
Pozostaje jeszcze pytanie - kiedy będziesz chciała poznać nowe osoby, to gdzie ich szukać? Pewnie nie ma na to jednej, prostej, jednoznacznej odpowiedzi. Tym bardziej że ja sama bardzo nieśmiało i ostrożnie podchodzę do nawiązywania nowych znajomości i angażowania się w środowisko, więc nie mam za bardzo doświadczenia na bazie którego mogłabym coś radzić. Ale w moim przypadku po trosze zadziałało szukanie osób z Polski w międzynarodowej społeczności. Z tego co wiem to nieźle radzą sobie polskie społeczności na Discordzie, choć osobiście w nich nie uczestniczę. Bardzo pozytywne osóbki poznałam też na żywo, w miejscach spotkań lokalnej społeczności queerowej - choć częściej są to osoby dążące do (lub w trakcie / po) pełnej społecznej i medycznej tranzycji niż takie którym wystarczają "przebieranki".
Tak czy inaczej życzę powodzenia, siły i dużo pozytywnej energii
Re: Higiena psychiczna/ emocjonalna w kontaktach
4Myślę Lilith że masz dużo chęci do pomocy, podzielenia się swoimi doświadczeniami ale chyba za szeroko idziesz. Łatwo się na FB pisze tu i teraz. Ale przecież jeszcze trzeba samemu działać by budować siebie. I tu jest problem bo tu już FB nie pomoże. Sama widzisz że nie każdemu możesz pomóc. Musisz niestety zrywać kontakty, które nie rokują - inaczej będą Cię pogrążać i angażować Twój czas i, co najgorsze, frustrować. Trochę to brutalne ale chyba to jedyne rozwiązanie.
31 maja była moja mała 1 rocznica - pierwsza kupiona dla Sylwii rzecz. Jak dużo się we mnie zmieniło i jak to bardzo mnie cieszy
Ale u podstaw leżały właśnie akceptacja Niej i siebie i to gdzie chcę (póki co) dojść. Idę kroczek po kroczku ale cały czas naprzód. CD.pl dużo mi pomógł. Bardzo za ten restart dziękuję Slivia! 
Jeśli ktoś chce iść - wypada wspomagać. Ale jeśli tylko wylewać żale - szkoda paliwa. Ty też go potrzebujesz dla siebie...
31 maja była moja mała 1 rocznica - pierwsza kupiona dla Sylwii rzecz. Jak dużo się we mnie zmieniło i jak to bardzo mnie cieszy


Jeśli ktoś chce iść - wypada wspomagać. Ale jeśli tylko wylewać żale - szkoda paliwa. Ty też go potrzebujesz dla siebie...