Miałam trochę czasu żeby potransować sobie w zaciszu domowym przed pracą. Miałam akurat na druga zmianę, tj. na 14 więc trochę to wykorzystałam. Wiecie.. robiłam sobie próby generalne z ubiorem i makijażem przed wyjściem, które miałam zrealizować teraz po weekendzie bo mam trochę wolnego. Traf chciał, że dzisiaj miałam dobrą passę i niesamowite pokłady weny jeśli chodzi o tapetę ^^. Po zrobieniu makijażu, przyszedł czas na ubrania, a raczej na przymiarkę nowej kurtki.. będąc już całkowicie ubrana coś mnie naszło, że skoro jestem finalnie zrobiona, to czemu nie spróbować akurat teraz.. parę samokrytycznych spojrzeń w lustro, popsikanie się perfumami (pożyczyłam sobie od mojej dziewczyny, moje ulubione) i do drzwi, póki mam zapał. Coś mnie tknęło, żeby spojrzeć przez wizjer. I co.. największa obawa.. sąsiadka. Dosłownie mieszkająca na przeciwko, wzięła się akurat za porządki przy swoich drzwiach od mieszkania.. dosłownie 3x tak się kręciła, wchodziła i wychodziła. Normalnie fatum jakieś.. Miałam obawę, że zaraz się rozmyślę. W końcu sąsiadka poszła do mieszkania, a ja dosłownie jak z procy wyleciałam ze swojego. Klatka schodowa zaliczona, natomiast będąc na przedsionku klatki schodowej, tuż przy domofonie, naszły mnie wątpliwości, czy na pewno dobrze robię, no ale niewiele już myśląc finalnie wyszłam na dwór. Przy swoim bloku było dosyć nerwowo, w końcu to moje pierwsze kroki na zewnątrz jako 'ona'. Dosłownie rajty pełne. Najwięcej niepewności było przy mijaniu kilku pierwszych przechodniów, jakoś miałam obawy przed spojrzeniem na ludzi. Niesamowicie dużo nerwów torebka mi napsuła, no denerwowała mnie niesamowicie. Muszę się przyzwyczaić do noszenia^^. Gdy przeszłam już kawałek to ciekawość wzięła górę i nie zbyt już myślałam o czy ktoś mnie pozna czy coś. Pierwsze chwile były trudne, przez tą niepewność, jakoś ciężko mi było iść. Miałam wrażenie, że jakoś pokracznie idę ( mimo że nie miałam szpilek na sobie^^), co rusz spoglądałam w szyby od klatek czy aby na pewno wyglądam ok.. i tak pomału dostałam się do małego parczku nieopodal domu. Tam cyknęłam jedno zdj.. na którym nie zbyt wyszłam.. no ale trudno, nie chciałam zbytnio zostawać w jednym miejscu czy też pozować, by nie dawać pretekstu do przyglądania mi się. Po parczku wybrałam się w bardziej zaludnione miejsca, na świecznik poszły rejony poczty. Musiałam sama siebie sprawdzić czy podołam nerwowo wśród większej ilości ludzi. Tak.. tam było ich zatrzęsienie. Kobiety mnie mijały, spojrzały i tyle, jakoś większej uwagi nie zwracały na mnie. Jedynie to co któryś facet dłużej na mnie spojrzał, było czasem czuć że robią na mnie takiego chamskiego 'zooma', mogłam jedynie odpowiedzieć spojrzeniem.. Pomagać to pomagało, mam wrażenie że trochę to peszyło co poniektórych. Mijana przeze mnie grupa nastoletnich dziewczyn, też przeszła obok mnie obojętnie. Szczerze to byłam zdziwiona, że tak łatwo idzie.. Wracając do domu, jeszcze podkusiło mnie żeby przejść się przez kilka ulic, no musiałam mieć pewność, że jestem dobrze zrobiona.. jakby to dziwnie nie brzmiało. W pewnym momencie szedł z naprzeciwka jakiś chłopak, młodszy ode mnie.. cóż niewiele myśląc pierwsza spojrzałam na niego. Odpowiedział spojrzeniem i szybko uciekł wzrokiem. Ciekawi mnie czy się coś kapnął czy raczej się speszył.. W każdym razie na więcej nie mogłam sobie pozwolić, z racji ograniczenia czasowego, ale do domu wracałam niesamowicie podbudowana. Dosłownie to krótkie wyjscie w jakiś sposób mnie uskrzydliło. Plus tego spaceru jest taki, że mam pewność, że nerwowo wytrzymam kolejne po weekendzie^^ Ten krótki wypad bardzo mnie rozochocił po więcej^^. Niby tylko 20 min.. dla niektórych to nic takiego, ale dla mnie duży skok na przód jak na początek;) Teraz pytanie czy się bałam.. jakoś nie myślałam o tym na dworze, bardziej było uczucie jakieś takiej głupiej niepewności. Szczerze to gdybym nie żyła tajemnicą to ewentualne rozpoznanie na ulicy spłynęłoby po mnie jak po kaczce.. Wcześniej radzono mi, żeby zrealizować pierwsze wyjścia najlepiej z kimś lub w innym mieście. Cóż, nie miałam z kim i z racji konspiracji jestem ograniczona czasowo, więc musiałam zrobić to w swoim małym mieście. Wcześniej bardzo mi to zaprzątało głowę, a co jak ktoś się połapie, w końcu tu prawie każdy każdego zna + ta ciągła myśl, że mogę być jedynym transwestytą w swoim małym mieście..
Jeśli chodzi o ubiór, chciałam wyglądać jak najbardziej neutralnie, wtopić się w tłum, ale jeśli chodzi o makijaż, to jak już mnie znacie.. lubię mocne oczy. Więc do końca nie byłam neutralną postacią na ulicy, w mojej ocenie, zdecydowanie się wyróżniałam, ale się udało i przeżyłam^^
Podsumowując.. Wiem, że gdybym znowu doprowadziła do dłuższego zastanawiania się w kulminacyjnym momencie, to za każdym razem byłoby to samo. Wymówka przed samą sobą i finalnie rezygnacja z wyjścia.
No cóż po niedzieli następny dłuższy wypad
