Nadeszła niedziela.
Czyli ostatni dzień mojego crosskowego weekendu. Apartament miałam do godziny 11. Miałam jeszcze niedosyt, nie chciałam kończyć z nią. Wstałam o godzinie 7:00. Szybko się umyłam i siedziałam, myśląc co tu dzisiaj porobić a raczej jak wykorzystać ten krótki czas. Nic sensownego nie przyszło mi do głowy, zwykły spacer w koło bloku po ostatnich przygodach i wyjściach, raczej wydawał mi się dość nijaki... Zanim zrobię makijaż, ubiorę się. Będzie już pewnie koło 9. Mało czasu. Tu pojawił się kolejny dość szalony pomysł.
A gdyby tak spakować się i wrócić do siebie jako ona? Do samego miasta nie, ale przebrać się kilka kilometrów przed? Jak pomyślałam, tak zaczęłam realizować ten pomysł. Ze sobą miałam jeszcze dwie stylizację. Czarną, zwykłą sukienkę i rozkloszowaną czerwoną... Jak szaleć to szaleć. Czerwona, do tego zamiast zwykłych czarnych rajstop decyzja padła na wzorzyste. Z paskiem z tyłu. Zrobiłam makijaż, spakowałam się i w takiej o to stylizacji czas był zanieść torby do auta. Miałam jeszcze chwilę czasu, więc po spakowaniu, wrócę do mieszkania, skorzystam z toalety, troszkę ogarnę po sobie. Zawsze tak mam, nigdy nie zostawiam np. nie pościelonego łóżka - mimo, iż wiem, że i tak ktoś zaraz zabierze powłoczki do prania. Dodatkowo, żeby z torbami szło się łatwiej, zaniosę je na płasko. Trampki wrzucę potem do torebki i przebiorę się w kozaki.
W taki o to ciąg zdarzeń, stałam przed momentem otworzenia drzwi w woskowej kurtce, trampkach, czerwonej sukience i rajstopach z paskami. Za moment będę tak ubrana kręciła się o poranku, przy dziennym świetle. Rozejrzałam się na zewnątrz przez okno. Dochodziła 9, było dość cicho i spokojnie. W końcu niedziela. Wróciłam pod drzwi, jeszcze jedno spojrzenie przez wizjer, szybkie dwa oddechy i ruszam. Auto miałam zaparkowane dwa bloki dalej, kiedy zajechałam bliżej nie było miejsca. Podczas całej drogi nikogo nie spotkałam. Pod blokiem zapaliłam jeszcze papierosa i ruszyłam do środka.
Jak już wspomniałam, ogarnęłam po sobie. Porobiłam sobie jeszcze kilka zdjęć i dochodziła 11. Czas się zbierać. Złapałam za torebkę, wrzuciłam do środka trampki, założyłam kurtkę i kozaki... tu pierwsze zdziwienie. Nogi od razu zaczęły mnie boleć przy ponownym ich założeniu, jednak nie odpoczęły wystarczająco przez noc. Trudno, bycie kobietą wymaga poświęceń.
Wychodzenie z mieszkania jako ona zaczęło sprawiać mi co raz mniej problemów. Tym razem jakoś automatycznie już postępowałam jak normalna kobieta. Po prostu spojrzałam na zegarek i wyszłam. Kluczę miałam zostawić w skrytce na szyfr przy drzwiach... Wpisuje szyfr i kiedy już zamknęłam skrytkę... w tym momencie usłyszałam za sobą stukot obcasów. Jedna z sąsiadek akurat wychodziła i spotkała mnie na klatce. Wtedy mnie zamroziło. Schodziła ona z piętra nade mną a ja stałam akurat tyłem do mnie i jaki widok ją zastał? Kobieta w czerwonej sukience i rajstopach z paskiem, do tego w wysokich kozakach. Ciekawe co sobie pomyślała na mój temat... Początkowo nie wiedziałam co mam robić, wrócić się do mieszkania? Ale w sumie co się stało? Ja wychodzę i ona też. Odwróciłam się i ruszyłam również na dół. Dopiero na dolę, na dworze przed blokiem stanęła jakiś kawałek ode mnie i zaczęła dziwnie mi się przyglądać. Uśmiechnęłam się w jej kierunku i ruszyłam w swoją stronę.
Do auta dotarłam bez problemu. Było już troszkę później niż podczas wcześniejszego wyjścia więc już trochę osób się kręciło ale nie zauważyłam jakiś dziwnych reakcji.
Zapaliłam papierosa, wsiadłam i ruszyłam. Rozmyślałam o sytuacji z sąsiadką, myślałam sobie - jak to dobrze, nie to nie przytrafiło się u mnie w bloku gdzie mieszkam na stałe. Ogólnie był to drugi dzień bez porannej kawy, będąc za kierownicą zdecydowanie zaczęło mi jej brakować. Na wyjeździe z miasta był McDonald. Zajadę, pomyślałam. Do drive-thru? Hm... a może wejść do środka? Dzisiaj przy niedzieli, wszystko zamknięte. To może być jedyna okazja aby połazić jako ona na zewnątrz. Zaparkowałam na końcu parkingu, wyszłam z auta, poprawiłam kozaki i sukienkę i ruszyłam do środka. W środku prawie pusto, idealnie. Zamówiłam sobie kawę w automacie, akurat zmieniało się menu z oferty śniadaniowej na normalne więc na kuchni był spory ruch i musiałam chwilę poczekać. Usiadłam na przygotowanych krześle dla wyczekujących i spoglądałam na ekran z zamówieniami. Za ladą były dwie młode dziewczyny. A oko 25+ lat. Zupełnie nie zwracały na mnie uwagi, zajmowały się swoimi sprawami. Nagle jedna z dziewczyn krzyknęła mój numerek, podeszłam - odebrałam kawę, sprzedawczyni pożyczyła mi smacznego i miłego dnia z uśmiechem na twarzy. Byłam mega szczęśliwa z tej wizyty, czułam się jak zwyczajna kobieta, która po prostu zamawia kawę. Wróciłam do auta i ruszyłam dalej.

Jedna kawa na trasę to jednak było za mało. Po przejechaniu mniej więcej połowy drogi do mojej miejscowości, był kolejny McDonald. Postanowiłam zatrzymać się na kolejną kawę. Na parkingu po wyjściu z auta poprawiłam sukienkę, podciągnęłam rajstopy oraz kozaki i ruszyłam. Dalej byłam cała w skowronkach, wracam sobie autem jako kobieta, znowu wchodzę jako ona do restauracji. Czułam się świetnie. Aleee… w tym McDonaldzie już nie było tak kolorowo jak w poprzednim. Od samego wejścia czułam na sobie wzrok Pań za ladą. Kątem oka widziałam jak zerkają na mnie i patrząc w moim kierunku coś do siebie mówią. Nie przejmowałam się tym. Zamówiłam sobie kawkę i spokojnie usiadłam, czekając na moje zamówienie. Niczym gwiazda - cały czas byłam obserwowana. Po kilku minutkach, na ekranie pojawił się mój numerek. Tutaj dość zabawna sytuacja. Kobieta stawiająca kawę na ladzie, nie zrobiła tego standardowo, nie postawiła jej i poszła robić kolejne zamówienia ale trzymając kawę w dłoni czekała na mnie. Chyba chciała mi się dobrze przyjrzeć z bliska... W tym przypadku chyba zostałam rozpoznana albo moja czerwona sukienka i rajstopy z paskiem, mocno przykuły uwagę pracownic tej restauracji. Mniejsza z tym, złapałam za kawę, uśmiechnęłam się, podziękowałam i wyszłam. Kompletnie ignorując tą sytuację, wypiłam kilka łyków przed restauracją i zapaliłam papierosa na pobliskiej ławce.


Czas jechać dalej. Ruszyłam w dalszą drogę i powoli dopadał mnie smutek. Smutek, że niedługo będę już u siebie i muszę przestać być nią. Po trzech dniach, muszę z niej zrezygnować. Było mi jeszcze mało, mniej więcej pół godziny od mojego miasta, zajechałam do sąsiedniego. Postanowiłam spędzić tam jeszcze trochę czasu jako ona... Niestety kończyły mi się papierosy, a niestety lubię palić. Co tu robić? Żabka! Zajechałam pod sklep i poszłam kupić papierosy. Sytuacja w sklepie była spokojna, dwie osoby w kolejce. Weszłam do środka i się ustawiłam. Nie wiem czy to pech, los tak chciał czy co... ale akurat kobieta przede mną tak długo wybierała rzeczy zza lady, które musiała jej podawać sprzedawczyni, że po kilku minutach czekania, za mną w kolejce było już z pięć osób. W tym trzech facetów. Z czego okazało się, że jeden już szedł od dłuższego czasu za mną, co dopiero zauważyłam na nakręconym materiale. A ja tu sobie stoję przed nimi w seksowych rajstopach. Bałam się odwrócić w ich stronę, sprawdzić czy się patrzą na mnie. Już nawet myślałam, żeby wyjść z tego sklepu. Za długo stałam w miejscu. A jeszcze musiałam powiedzieć co chcę, moim średnio damskim głosem. Kiedy myśli walczyły ze sobą w mojej głowie, nadeszła moja pora. Ekspedienta zapytała się "Dzień dobry, co dla Pani?" Uff... Ona też się patrzyła na mnie przez dłuższy czas jak czekałam. Nie zauważyła, że jestem cross, czy po prostu jest miła i tolerancyjna? Ogólnie dodało mi to odwagi i poprosiłam o papierosy jakie palę, obyło się bez przygód. Zapłaciłam i wyszłam. Pokręciłam się chwilę po okolicy, poszłam na peron kolejowy, chwilę tam posiedziałam i cieszyłam się ostatnimi chwilami jako ona.


Nadszedł koniec Po tym przystanku czas był wracać już tak na serio do domu. Po wyjechaniu z miejscowości w której przed chwilą byłam, zatrzymałam się w pobliskim lasku, tam musiałam się rozstać z "nią". Odfeminizowałam się, zmyłam makijaż, lakier na paznokciach. Przebrałam się i spakowałam wszystkie damskie ubrania. Resztę drogi pokonałam ze smutkiem.
Dziękuję wszystkim czytającym. Mam nadzieję, że się podoba. Jeśli tak to proszę o odzew, niedługo planuję kolejny taki weekend i jak jesteście chętne na taką samą relację to mogę stworzyć. Pozdrawiam serdecznie i przepraszam za dużą zwłokę z "niedzielą". Natłok obowiązków. Jeszcze raz dziękuję i wszystkich gorąco pozdrawiam. Ola.