Re: Weekend jako ona.

12
Mam swój męski pogląd na Twoją relację AlexandroStarrCD. Jestem facetem więc chyba normalne, że wypowiadam się po męsku bez tego pseudo kobiecego słodzenia.
Najpierw plusy :
Fajnie piszesz i budujesz dramaturgię sytuacji + do tego fajne zdjęcia, co daje mi fajny odbiór i wczucie się w to co przeżyłaś.
Jestem pod wrażeniem rozmachu i zaangażowania czasu i środków w organizację weekendu. Generalnie coś takiego zrobię za darmo u siebie, jadąc po piwo do kauflanda. Po drodze wstąpię do galerii i wszystkich sklepów z ciuchami, tam zrobię przymiarki kiecek w asyście sprzedawców... Jednak rozumiem że się bardzo starasz i robisz wszystko w granicach swoich aktualnych możliwości . Za to szacunek.
Plus ale subiektywny za sukienkę i kurtkę z pierwszego dnia. Tu wyglądałaś kobieco, ale tak jak chodzą kobiety na mieście, a nie jak lafiryndy idące na podryw do klubów nocnych.
No i plus, że mimo stresu dałaś radę i nie panikowałaś. Jesteś wielka Alexandro....

Niestety subiektywne minusy . Nie po to by Ci dowalić ale bardziej informacyjnie, bo też jestem osobą która Ciebie ogląda i ocenia:
- Koszmarna stylówa z miniówą i kozakami jak kot w butach, a do tego obcisła kurtka. Kolejna transka która chce być bardziej kobieca niż same kobiety... a wychodzi jak zwykle, czyli przerysowany wygląd barczystego chłopa w niby to super sexy stylówce. Alexandro jak kobiety często się na ciebie gapią, to wiadomo że ubrałaś się jak przysłowiowa wariatka... Jak pół galerii się na Ciebie gapi, to na pewno nie dlatego, że jesteś jedyną kobietą w spódnicy.... Też chodzę po galeriach i jak się trafi kobitka w spódnicy to raczej nikt na nią nie spojrzy. Owszem to rzadkie oglądać kobietę w mini w zimie, jednak to nie sensacja by pół galerii się oglądało.
Co do kibelka damskiego , to istnieją kibelki dla niepełnosprawnych i ja będąc w kobiecych stylówkach zawsze z nich korzystam.
No i dla mnie nieco zabawne że dałaś się złapać w Jysku na robieniu fotek . HEHE ....

Re: Weekend jako ona.

13
Jeszcze moje ogólne i subiektywne słowa dla wszystkich dziewczyn tutaj, a nie tylko do Alexandry. Nie przyszło wam czasem do głowy, że pokazując się postronnym ludziom w swoich (delikatnie mówiąc) "nietypowych" stylówkach, same budujecie i utrwalacie niechęć ludzi do siebie i negatywny stereotyp "zboczonego" transwestyty, obok którego nie sposób przejść obojętnie? Macie mnóstwo żalu do ludzi, że was nie akceptują jak się ubieracie po kobiecemu, a jednocześnie same dolewacie oliwy do ognia i swoimi "kreacjami" same pchacie się ludziom pod lufę do odstrzału i zniechęcacie ludzi do siebie stylizując się jak lafiryndy . To dla mnie niepojęte ... obawiacie się wyjścia do ludzi jak "diabeł święconej wody" i macie ciężki stres na samą myśl o wyjściu z domu. A jak już wyjdziecie do ludzi to same sobie generujecie jeszcze więcej stresu, bo ubieracie się dokładnie tak, by narzucać się ludziom, by zwracali na was uwagę, by ludzie patrzyli na was z rozdziawionymi buziami.
W ten sposób same wpadacie w "petlę" bez wyjścia. Czyli boicie się wyjść do ludzi bo ludzie są źli, jak już wyjdziecie to same prowokujecie ludzi by byli źli wobec was , a to potem was zniechęca do kolejnych wyjść, bo macie złe doświadczenia z poprzednich eskapad. I tak w kółko...
Gdy ja miałem stresa wychodząc z domu to pierwszym etapem była praca nad zapanowaniem nad emocjami i wygaszeniem stresu. Dlatego wybierałem skromniejsze stylizacje. Dopiero potem pozwalałem sobie na nieco odważniejsze stylizacje, jednak zawsze były i są to kreacje "codzienne", podobne do tych jakie akurat noszą panie wokół mnie.

Re: Weekend jako ona.

14
Myślę że jednocześnie masz trochę racji i trochę mijasz się z istotą problemu.

Zejdźmy na chwilę z tematu crossdressingu. Co powiedziałbyś np. (cis) dziewczynom, które weszły w gotycką subkulturę i decydują się na to żeby stylizować się tak niemal na co dzień, i w związku z tym wychodzą do ludzi w np. czarnych, powłóczystych sukienkach, siateczkowych koszulach, i mocnym, "trupim" makijażu z czarnymi ustami.

Oczywiście, możesz powiedzieć że "niepotrzebnie zwracają na siebie uwagę". Czy "utrwalają negatywny stereotyp gothów jako tych którzy czczą diabła i jedzą koty"? Może - ale w taki sposób jak z tym stereotypem walczyć? Wyrzeczenie się stylu który kochasz i który Ci się podoba nie wydaje mi się dobrym sposobem na przełamanie stereotypu. O wiele lepszy efekt społeczny uzyskamy jeśli nasza przykładowa gothka będzie - nadal wyglądając tak jak chce i lubi - np. udzielać się w wolontariacie na rzecz np. zwierząt, albo w inny sposób wykazywać zachowania jednoznacznie kojarzące się pozytywnie.

Myślę że z crossdressingiem jest podobnie. Oczywiście masz rację że jeżeli będziemy wybierać bardziej stonowane ciuchy, zbliżone do jak najbardziej typowych wyborów kobiet w podobnym do nas wieku i o możliwie zbliżonej posturze, tym większa szansa że postronne osoby nie będą nas oceniać skrajnie negatywnie. Ale... części z nas po prostu podoba się jakiś konkretny styl, czasem mocno alternatywny i zwracający na siebie uwagę nawet w oderwaniu od przekraczania granicy płci. I mamy prawo takie style eksplorować. Oczywiście że trzeba się wtedy liczyć z większą liczbą "dziwnych" spojrzeń. Ale mimo wszystko stoję na stanowisku, że to problem ze społeczeństwem, a nie z osobą która się tak ubrała. To nadal rzeczywistość w której żyjemy, więc warto mieć trochę instynktu samozachowawczego - ale to nie znaczy że ubieranie się w sposób bardziej zwracający uwagę to coś złego samo w sobie.

Przełamywanie stereotypu "zboczonego transwestyty" jak to określiłeś, nie polega na pokazaniu że potrafimy się dostosować do kanonów kobiecej mody. Chodzi o pokazanie, że niezależnie od tego jakie mamy na sobie ciuchy, jesteśmy normalnymi ludźmi. Można to zrobić np. w taki sposób jak sam piszesz - zaprzyjaźniając się z ludźmi, rozmawiając, także na temat kobiecej mody ale nie tylko - po prostu udowadniając innym że to jak wyglądamy nie znaczy że trzeba się nas bać. Oczywiście że często łatwiej to zrobić w biznesowej garsonce 😅 Ale kiedy już przełamiemy pierwsze lody, na następne spotkanie można już przyjść, jeśli mamy taką ochotę, w skórzanej mini i gotyckiej koszuli. A jeszcze kolejnym razem w różowych włosach. I w ten sposób zacząć pokazywać ludziom, że nawet "dziwnie" ubrana transka/crosska wciąż nie jest zboczeńcem.

Re: Weekend jako ona.

15
Ależ oczywiście Aniu że masz rację w kwestii tego że każdy może wyglądać jak chce i pokazać się światu jak chce. Tylko że do tego trzeba mieć odpowiedni dystans i nerwy ze stali by udźwignąć ewentualną krytykę społeczeństwa. Po pierwsze jak dla mnie to wielkim błędem jest porównywanie siebie czyli faceta z prawdziwą kobietą. Nawet drobne i subtelne różnice w budowie ciała męskiego i kobiecego wykluczają porównanie kobiety i faceta tak 1:1 . Czyli że skoro kobieta może być gotką, to nie znaczy z automatu, że facet tez może być kobieco gotem. Kobiecie zawsze wolno więcej w eksperymentach z wyglądem i nawet jak pani się wygłupi z wizerunkiem to problemu nie będzie. Kobieta z natury jest piękna sama w sobie więc jakby się nie ubrała to będzie kobieca. A jak facet z natury jest brzydki i jak zacznie kombinować z jakimś nieszablonowym kobiecym stylem w którym fatalnie się prezentuje, to ma spore szanse by narazić się ludziom i zostać okrzykniętym "zboczonym transwestytą".
Po drugie Aniu , owszem możemy swoją determinacją i odwagą forsować swój styl i kto wie może kiedyś coś z tego będzie i innym utorujemy drogę zmieniając ludzką mentalność. Jednak to nie my decydujemy o tym co jest zboczeniem a co normalne. To ludzie którzy nas widzą i odbierają po wyglądzie i stylu bycia, wyrabiają sobie decydujące zdanie o nas w kwestii, czy jesteśmy normalni czy nienormalni, na zasadzie "Jak nas widzą tak nas piszą".

Re: Weekend jako ona.

16
AlexandraStarrCD pisze: 03 lut 2025, 15:03

Resztę wieczoru spędziłam dalej po kobiecemu. Wychodziłam jeszcze z dwa razy na płaskim na papierosa, wykorzystałam kupiony żel =D Umyłam się, przebrałam w koszulę nocną i poszłam spać. Tak zakończyła się sobota jako ona =D Niedziela wkrótce.
Alexandro , nie mamy relacji z niedzieli.

Re: Weekend jako ona.

18
Nadeszła niedziela.

Czyli ostatni dzień mojego crosskowego weekendu. Apartament miałam do godziny 11. Miałam jeszcze niedosyt, nie chciałam kończyć z nią. Wstałam o godzinie 7:00. Szybko się umyłam i siedziałam, myśląc co tu dzisiaj porobić a raczej jak wykorzystać ten krótki czas. Nic sensownego nie przyszło mi do głowy, zwykły spacer w koło bloku po ostatnich przygodach i wyjściach, raczej wydawał mi się dość nijaki... Zanim zrobię makijaż, ubiorę się. Będzie już pewnie koło 9. Mało czasu. Tu pojawił się kolejny dość szalony pomysł.
A gdyby tak spakować się i wrócić do siebie jako ona? Do samego miasta nie, ale przebrać się kilka kilometrów przed? Jak pomyślałam, tak zaczęłam realizować ten pomysł. Ze sobą miałam jeszcze dwie stylizację. Czarną, zwykłą sukienkę i rozkloszowaną czerwoną... Jak szaleć to szaleć. Czerwona, do tego zamiast zwykłych czarnych rajstop decyzja padła na wzorzyste. Z paskiem z tyłu. Zrobiłam makijaż, spakowałam się i w takiej o to stylizacji czas był zanieść torby do auta. Miałam jeszcze chwilę czasu, więc po spakowaniu, wrócę do mieszkania, skorzystam z toalety, troszkę ogarnę po sobie. Zawsze tak mam, nigdy nie zostawiam np. nie pościelonego łóżka - mimo, iż wiem, że i tak ktoś zaraz zabierze powłoczki do prania. Dodatkowo, żeby z torbami szło się łatwiej, zaniosę je na płasko. Trampki wrzucę potem do torebki i przebiorę się w kozaki.
W taki o to ciąg zdarzeń, stałam przed momentem otworzenia drzwi w woskowej kurtce, trampkach, czerwonej sukience i rajstopach z paskami. Za moment będę tak ubrana kręciła się o poranku, przy dziennym świetle. Rozejrzałam się na zewnątrz przez okno. Dochodziła 9, było dość cicho i spokojnie. W końcu niedziela. Wróciłam pod drzwi, jeszcze jedno spojrzenie przez wizjer, szybkie dwa oddechy i ruszam. Auto miałam zaparkowane dwa bloki dalej, kiedy zajechałam bliżej nie było miejsca. Podczas całej drogi nikogo nie spotkałam. Pod blokiem zapaliłam jeszcze papierosa i ruszyłam do środka.
Jak już wspomniałam, ogarnęłam po sobie. Porobiłam sobie jeszcze kilka zdjęć i dochodziła 11. Czas się zbierać. Złapałam za torebkę, wrzuciłam do środka trampki, założyłam kurtkę i kozaki... tu pierwsze zdziwienie. Nogi od razu zaczęły mnie boleć przy ponownym ich założeniu, jednak nie odpoczęły wystarczająco przez noc. Trudno, bycie kobietą wymaga poświęceń.

Obrazek
Obrazek
Obrazek

Wychodzenie z mieszkania jako ona zaczęło sprawiać mi co raz mniej problemów. Tym razem jakoś automatycznie już postępowałam jak normalna kobieta. Po prostu spojrzałam na zegarek i wyszłam. Kluczę miałam zostawić w skrytce na szyfr przy drzwiach... Wpisuje szyfr i kiedy już zamknęłam skrytkę... w tym momencie usłyszałam za sobą stukot obcasów. Jedna z sąsiadek akurat wychodziła i spotkała mnie na klatce. Wtedy mnie zamroziło. Schodziła ona z piętra nade mną a ja stałam akurat tyłem do mnie i jaki widok ją zastał? Kobieta w czerwonej sukience i rajstopach z paskiem, do tego w wysokich kozakach. Ciekawe co sobie pomyślała na mój temat... Początkowo nie wiedziałam co mam robić, wrócić się do mieszkania? Ale w sumie co się stało? Ja wychodzę i ona też. Odwróciłam się i ruszyłam również na dół. Dopiero na dolę, na dworze przed blokiem stanęła jakiś kawałek ode mnie i zaczęła dziwnie mi się przyglądać. Uśmiechnęłam się w jej kierunku i ruszyłam w swoją stronę.

Obrazek
Obrazek

Do auta dotarłam bez problemu. Było już troszkę później niż podczas wcześniejszego wyjścia więc już trochę osób się kręciło ale nie zauważyłam jakiś dziwnych reakcji.
Zapaliłam papierosa, wsiadłam i ruszyłam. Rozmyślałam o sytuacji z sąsiadką, myślałam sobie - jak to dobrze, nie to nie przytrafiło się u mnie w bloku gdzie mieszkam na stałe. Ogólnie był to drugi dzień bez porannej kawy, będąc za kierownicą zdecydowanie zaczęło mi jej brakować. Na wyjeździe z miasta był McDonald. Zajadę, pomyślałam. Do drive-thru? Hm... a może wejść do środka? Dzisiaj przy niedzieli, wszystko zamknięte. To może być jedyna okazja aby połazić jako ona na zewnątrz. Zaparkowałam na końcu parkingu, wyszłam z auta, poprawiłam kozaki i sukienkę i ruszyłam do środka. W środku prawie pusto, idealnie. Zamówiłam sobie kawę w automacie, akurat zmieniało się menu z oferty śniadaniowej na normalne więc na kuchni był spory ruch i musiałam chwilę poczekać. Usiadłam na przygotowanych krześle dla wyczekujących i spoglądałam na ekran z zamówieniami. Za ladą były dwie młode dziewczyny. A oko 25+ lat. Zupełnie nie zwracały na mnie uwagi, zajmowały się swoimi sprawami. Nagle jedna z dziewczyn krzyknęła mój numerek, podeszłam - odebrałam kawę, sprzedawczyni pożyczyła mi smacznego i miłego dnia z uśmiechem na twarzy. Byłam mega szczęśliwa z tej wizyty, czułam się jak zwyczajna kobieta, która po prostu zamawia kawę. Wróciłam do auta i ruszyłam dalej.

Obrazek

Jedna kawa na trasę to jednak było za mało. Po przejechaniu mniej więcej połowy drogi do mojej miejscowości, był kolejny McDonald. Postanowiłam zatrzymać się na kolejną kawę. Na parkingu po wyjściu z auta poprawiłam sukienkę, podciągnęłam rajstopy oraz kozaki i ruszyłam. Dalej byłam cała w skowronkach, wracam sobie autem jako kobieta, znowu wchodzę jako ona do restauracji. Czułam się świetnie. Aleee… w tym McDonaldzie już nie było tak kolorowo jak w poprzednim. Od samego wejścia czułam na sobie wzrok Pań za ladą. Kątem oka widziałam jak zerkają na mnie i patrząc w moim kierunku coś do siebie mówią. Nie przejmowałam się tym. Zamówiłam sobie kawkę i spokojnie usiadłam, czekając na moje zamówienie. Niczym gwiazda - cały czas byłam obserwowana. Po kilku minutkach, na ekranie pojawił się mój numerek. Tutaj dość zabawna sytuacja. Kobieta stawiająca kawę na ladzie, nie zrobiła tego standardowo, nie postawiła jej i poszła robić kolejne zamówienia ale trzymając kawę w dłoni czekała na mnie. Chyba chciała mi się dobrze przyjrzeć z bliska... W tym przypadku chyba zostałam rozpoznana albo moja czerwona sukienka i rajstopy z paskiem, mocno przykuły uwagę pracownic tej restauracji. Mniejsza z tym, złapałam za kawę, uśmiechnęłam się, podziękowałam i wyszłam. Kompletnie ignorując tą sytuację, wypiłam kilka łyków przed restauracją i zapaliłam papierosa na pobliskiej ławce.
Obrazek
Obrazek
Czas jechać dalej. Ruszyłam w dalszą drogę i powoli dopadał mnie smutek. Smutek, że niedługo będę już u siebie i muszę przestać być nią. Po trzech dniach, muszę z niej zrezygnować. Było mi jeszcze mało, mniej więcej pół godziny od mojego miasta, zajechałam do sąsiedniego. Postanowiłam spędzić tam jeszcze trochę czasu jako ona... Niestety kończyły mi się papierosy, a niestety lubię palić. Co tu robić? Żabka! Zajechałam pod sklep i poszłam kupić papierosy. Sytuacja w sklepie była spokojna, dwie osoby w kolejce. Weszłam do środka i się ustawiłam. Nie wiem czy to pech, los tak chciał czy co... ale akurat kobieta przede mną tak długo wybierała rzeczy zza lady, które musiała jej podawać sprzedawczyni, że po kilku minutach czekania, za mną w kolejce było już z pięć osób. W tym trzech facetów. Z czego okazało się, że jeden już szedł od dłuższego czasu za mną, co dopiero zauważyłam na nakręconym materiale. A ja tu sobie stoję przed nimi w seksowych rajstopach. Bałam się odwrócić w ich stronę, sprawdzić czy się patrzą na mnie. Już nawet myślałam, żeby wyjść z tego sklepu. Za długo stałam w miejscu. A jeszcze musiałam powiedzieć co chcę, moim średnio damskim głosem. Kiedy myśli walczyły ze sobą w mojej głowie, nadeszła moja pora. Ekspedienta zapytała się "Dzień dobry, co dla Pani?" Uff... Ona też się patrzyła na mnie przez dłuższy czas jak czekałam. Nie zauważyła, że jestem cross, czy po prostu jest miła i tolerancyjna? Ogólnie dodało mi to odwagi i poprosiłam o papierosy jakie palę, obyło się bez przygód. Zapłaciłam i wyszłam. Pokręciłam się chwilę po okolicy, poszłam na peron kolejowy, chwilę tam posiedziałam i cieszyłam się ostatnimi chwilami jako ona.
Obrazek
Obrazek
Nadszedł koniec Po tym przystanku czas był wracać już tak na serio do domu. Po wyjechaniu z miejscowości w której przed chwilą byłam, zatrzymałam się w pobliskim lasku, tam musiałam się rozstać z "nią". Odfeminizowałam się, zmyłam makijaż, lakier na paznokciach. Przebrałam się i spakowałam wszystkie damskie ubrania. Resztę drogi pokonałam ze smutkiem.

Dziękuję wszystkim czytającym. Mam nadzieję, że się podoba. Jeśli tak to proszę o odzew, niedługo planuję kolejny taki weekend i jak jesteście chętne na taką samą relację to mogę stworzyć. Pozdrawiam serdecznie i przepraszam za dużą zwłokę z "niedzielą". Natłok obowiązków. Jeszcze raz dziękuję i wszystkich gorąco pozdrawiam. Ola.

Re: Weekend jako ona.

19
Raczej na pewno nikt nie widział w Tobie przebranego faceta ale trochę dziwnie ubraną, wyzywająco kobietę która mogła się kojarzyć z pewnym zawodem. Jak byś miała dłuższy płaszczyk np. do kolan to mniej byś się rzucała w oczy. Pamiętaj zawsze rajstopy/pończochy ze szwem przyciągają wzrok mężczyzn i kobiet bo nosi się je rzadko. Ja czasem noszę pończochy nylonowe to wiem jak na moje nogi w pracy czy na ulicy patrzą kobiety i mężczyźni a jak złożę ze szwem to już mocno czuję wzrok. No ale ja nie muszę się obawiać że mnie ktoś rozpozna a nawet lubię jak się na mnie patrzą.

Re: Weekend jako ona.

20
Czerwona sukienka w Twojej stylizacji wręcz krzyczy do ludzi: "PATRZCIE NA MNIE WSZYSCY , ALE SIĘ DZISIAJ ODPIERDOLIŁAM" .. Dlatego tym większy szacunek dla Ciebie Alexandra za bezkompromisową postawę "Drapieżnika zdobywającego nowe terytoria" nie obawiającego się spojrzeć w oczy postronnym ludziom.

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości