Powrót do: Przemyślenia
Nienawidzę samego siebie! Liczba wyświetleń: 16113
W skrócie: | Dlaczego kobiety, mając u swego boku faceta z klasą, niegłupiego, pracowitego, ambitnego, gospodarnego, lojalnego i, dorzućmy jeszcze, „złotą rączkę” muszą przyczepić się do tego, co trochę mniej istotne? |
Do artykułu dodano 86 komentarzy. Pokaż komentarze.
Niedawno rozmawiałam z pewnym człowiekiem. To jedna z nas. Uwielbia to co i my uwielbiamy. I pewnie czułaby się z tym cudownie, jak i my, gdyby nie jeden szczegół... Opowiem jednak o NIM, nie o NIEJ.
Nie znam go osobiście, ale po pięciu ponad godzinach rozmowy, mam wrażenie, jakbym rozmawiała z sama sobą sprzed paru lat.
4Małżeństwo. Związek. Pierwsza kobieta. Po długim życiu, w jakim był sam dla siebie partnerem, wreszcie odnalazł swoja drugą, ukochaną połowę. Praktycznie to ona jego odnalazła. Jest ciepły, czuły, pracowity, jest dobrym organizatorem, ma ambicje i osiąga swoje cele. A na dodatek lubi damską bieliznę.
Ale chyba nie jest to w nim dominujące, choć, jak przyznaje, lubi przebierać się i przebierał się często (wszystko zależało od sytuacji). Nie jest to dominujące, bo w sytuacji zagrożenia stabilności i trwałości jego związku odpuścił sobie całkowicie i to na trzy lata! Zrezygnował ze wszystkiego i to z pozytywnym skutkiem, bo... kochał ją. A ona nie tolerowała jego inności. Czy wyobrażacie sobie takie poświęcenie? Odpuścił sobie „paradowanie” (oj! jak ja nie lubię tego słowa!) w kiecce, lecz jakiś drobny element jego JA staranie schował na dnie szafy. Dosłownie i w przenośni. Może to właśnie ten ostatni element jest przyczyną jego osobistej tragedii: opuściła go żona...
Otóż jego żona wyraża zdecydowany sprzeciw, odrzucenie i co tylko, okazując swoją fobię w stosunku do faceta w damskich ciuchach. Zachowanie to tak skutecznie uderzyło w psychikę naszego bohatera, że jak tylko zrzuca z siebie swą kobiecość, ma wstręt do samego siebie, nienawidzi tego co robi i obwinia się o rozpad małżeństwa. I pewnie nie tylko o to.
Dlaczego kobiety są takie właśnie? Podjęłam się tego tematu, bo samą mnie osobiście to pytanie dotyka. Dlaczego kobiety, mając u swego boku faceta z klasą, niegłupiego, pracowitego, ambitnego, gospodarnego, lojalnego i, dorzućmy jeszcze, „złotą rączkę” muszą przyczepić się do tego, co trochę mniej istotne? Mniej istotne, ale co powiedzą koleżanki? Co powiedzą sąsiedzi? A przecież nie każdy crossdresser pragnie wyjść na ulicę! Zgadzam się, że apetyt rośnie w miarę jedzenia, w stanie kawalerskim (panieńskim?) można go świadomie zaostrzać. Jednak w związku, w małżeństwie powinno się osiągać kompromis. „Ty daj mi możliwość choć chwilowego zaistnienia, a ja dam ci gwarancję, że nie będziesz miała powodu do wstydu, oczywiście oprócz tego wszystkiego, co daje ci na co dzień. I oczywiście dam ci na to wszystko czas.”
Okazało się, że żona naszego bohatera nie uznawała żadnych, najmniejszych nawet kompromisów. Nie tolerowała, nie akceptowała jego inności, a co gorsza, swoimi rozterkami dzieliła się nie z nim, lecz z koleżankami. Gdy naprawdę jasne stało się, że wszystko to jest nie do zaakceptowania, zaczęło się wycofywanie z realizacji swych pragnień. Po kilku latach „wychodzenia z nałogu”, kiedy praktycznie wszystko wracało do normy – powiedziała: dość. Nie uszanowała jego starań, chęci zmian. Tego, że dla niej zrobił aż tyle.
W tym naszym konkretnym przypadku to właśnie koleżanki stały się „gwoździem do trumny” i spowodowały, że z dnia na dzień wszystko stało się koszmarem. Dlaczego żona, partnerka, przyjaciółka nie rozmawia z mężem o tej, jakże trudnej sytuacji? Dlaczego nie próbują znaleźć wspólnego rozwiązania? Dlaczego kobieta daje się zasugerować i nie słucha swego serca, pozwala się sterować ludziom, którzy tak naprawdę niewiele wiedzą na ten temat? Szuka w ten sposób wytłumaczenia dla swoich reakcji? Na pytanie „dlaczego?” paść ma odpowiedź „bo wszyscy tak uważają!”? Usprawiedliwianie siebie samej – to jedynie przychodzi mi do głowy.
Zaczynam się zastanawiać, czy nie odgrywa tu znacznej roli doświadczenie nabyte przez partnerkę w dzieciństwie, obraz jaki wynosi się z domu. Po swojej własnej historii wiem, że im bardziej chce się komuś podać rękę, tym wyżej będzie ona potem odgryziona. Tym bardziej boli. Czy jesteśmy skazane na samotność? Niewielki procent szczęśliwych związków nie jest tutaj żadnym pewnikiem, jest zaledwie nadzieją. Ale nie można się karmić nadzieją! Nie można tez jej odrzucać... Zacytuje sama siebie z tej wyżej wspomnianej dyskusji: jeżeli facet okłada babę po gębie, przepija wypłatę i pozwala dzieciom chodzić z pustym brzuchem, to jest OK, to jest dopuszczalne, bo jakże normalne. Ale facet w koronkach? Absolutnie, to nienormalne. Bo przecież normę stanowi ogół!
Kobiety, opamiętajcie się! Pragniecie w swych snach mieć czułych mężczyzn, delikatnych kochanków, partnerów na całe życie, wiernych, lojalnych, uczciwych wobec was. A odrzucacie najlepszych kandydatów. Dlaczego najlepszych? Bo mają w sobie coś z was! Mają w sobie coś kobiecego, co pozwala im rozumieć wasze potrzeby. Wasze, czyli kobiet.
Ale to znowu ogół. Bo życie jakoś dziwnie nie pozwala nam zapomnieć, że wiążemy się często z kobietą, która ma w sobie cos z faceta. Paradoks? Nie, wcale nie. Są chłodne, mało kobiece, często seks sprowadza się do „prostytucji małżeńskiej”. I za często boli je głowa. A my je nadal kochamy, nadal nosimy je na rękach i faworyzujemy. Nie przeszkadzają nam ich zbędne kilogramy, bo kochanego ciała nigdy za wiele.
To mi coś przypomina, taką skłonność do autodestrukcji. Niektóre kobiety lubią być kopane przez życie. Jeśli nie dzieje się nic niedobrego, jeśli nie ma zagrożenia (co jest normalne), to coś nie gra, trzeba cos zepsuć (żeby było normalnie). Czy życie w gotowości do „kopniaka” jest jak życie w nałogu?
A gdyby tak nasz pociąg do pięknej bielizny, dziurek, koronek, sznurków i obcasów, szminki i pomalowanych paznokci, gdyby to wszystko było tylko pretekstem do wyrwania się partnerki ze związku, który jej „nie leży”? Bo nie pasuje jej partner... idealny? Kochający. Opiekuńczy. Czuły. Może przez to niebezpieczny? Bo nieprzewidywalny? A jeśli przyczyna rozpadu tkwi jeszcze w czymś innym? Jeśli prawda jest inna, czy poczułybyśmy wtedy lepiej?
Marta Just
Opublikowane przez:
 Do artykułu dodano 86 komentarzy. Pokaż komentarze.

Powrót do: Przemyślenia
|